Człowiek znikąd
Z listu autora
do Teatru Dramatycznego
Połowę swojego życia spędza człowiek współczesny w pracy: w hali produkcyjnej, w laboratorium, przy biurku. Niekiedy ta właśnie część bywa znacznie bardziej dramatyczna od tego, co nazywamy życiem prywatnym. Tymczasem w teatrze bywamy pod tym względem upartymi konserwatystami: jak byśmy chcieli w ten sposób powiedzieć, że scena jest po to przede wszystkim, by mówić o życiu współczesnym, pokazywać miłość bądź kłopoty rodzinne. A przecież sztuka nie od dziś interesuje się tym, co dzieje się z człowiekiem, gdy ten wychodzi poza cztery ściany własnego domu i wkracza w świat działań. Okazuje się, że i tam kipią ludzkie konflikty moralne. Temat mojej sztuki jest dość trywialny: to, co nowe walczy z tym, co stare. Nic nowego. Początkowo myślałem, że napisałem rzecz o jednostce, o tym, jak to pewien inżynier zmienił miejsce pracy i co z tego wyniknęło. Wszakże sposób, w jaki sztuka została przyjęta przez naszą widownię, kazał mi zrewidować to zdanie. Widzowie zaczęli mianowicie namiętnie dyskutować o Czeszkowie, o sprawie Czeszkowa.
Okazało się, że ten jednostkowy wypadek obchodzi i innych. Jakie będzie spotkanie mojego bohatera z polskim widzem?"
*
- Koniecznie tę sztukę powinni zobaczyć członkowie Rady Zakładowej z mojego przedsiębiorstwa. Może wtedy zaczęliby się wreszcie zastanawiać, jaka jest ich funkcja w zakładzie.
- W przyszłym roku kończę studia i jak sobie pomyślę, że mógłbym dostać takiego szefa, jak Gramotkin, to mnie dreszcz przenika.
- U nas był taki Czeszkow. Młody, zdolny, energiczny. Ale przegrał i dlatego trudno mi uwierzyć, żeby tacy długo się utrzymywali.
- Ile rzeczy można by zrobić, gdyby było więcej takich kierowników. Takich, co znają swój fach, wiedzą, czego chcą i potrafią nie tylko wymagać, ale i pracować.
*
Takie były wypowiedzi widzów "na gorąco" po obejrzeniu sztuki Ignatija Dworieckiego "Człowiek znikąd", której premiera odbyła się niedawno w Teatrze Dramatycznym. Ludzie wychodzili ze spektaklu dyskutując zawzięcie. I to chyba była odpowiedź na pytanie postawione w liście przez Dworieckiego.
A.B.